xpec website

Office 365 dla użytkownika domowego lub studenta

Ostatnio zdecydowałem się na zakup studenckiej subskrypcji Office 365. Z tej okazji postanowiłem podzielić się swoimi wrażeniami. Zacznijmy od tego, co otrzymujemy. W wariancie studenckim (czyli wybranym przeze mnie), Microsoft daje możliwość zainstalowania pakietu Office na dwóch komputerach (Mac lub PC) i pięciu urządzeniach mobilnych (na razie wspierany jest jedynie iOS, Windows Phone i tak ma wbudowanego Office’a). Do tego otrzymujemy jeszcze pakiet 60 minut rozmów miesięcznie (w trakcie trwania subskrypcji) w komunikatorze Skype i dodatkowe 20 GB miejsca w SkyDrive. Wszystko to na 4 lata w zamian za jakieś 300 zł (przy kupnie pudełka z kodem w tradycyjnym sklepie, zakup bezpośrednio od Microsoftu przez internet kosztuje 340 zł). Edycja domowa różni się ceną i okresem rozliczeniowym (430 zł rocznie lub 43 zł miesięcznie przy zakupie od Microsoftu, około 350 za rok przy kupnie kodu w pudełku) oraz możliwością instalacji pakietu na 5 komputerach.

 

Przygodę z pakietem zaczynamy od wprowadzenia klucza na stronie podanej, której adres jest zapisany na karteczce znajdującej się w pudełku. W moim wypadku tutaj już zaczęły się pierwsze kłopoty, bo widocznie serwery Microsoftu były czymś zbytnio obciążone i pojawiał się komunikat „Wystąpił błąd, prosimy spróbować później”. Ale po kilku próbach w końcu się udało. Kolejnym krokiem (tylko wypadku subskrypcji dla studentów) jest potwierdzenie faktu studiowania. W moim wypadku wystarczyło podać uczelniany adres email i kliknąć na link w przesłanej na niego wiadomości (tu też serwery nie wyrabiały i dopiero przy trzecim mailu wszystko się udało). Ale zapewne w wypadku uczelni nie współpracujących z Microsoftem trzeba będzie bawić się w przesyłanie skanów legitymacji. Gdy już to wszystko zrobimy, można przystąpić do instalacji pakietu Office.

 

Niestety, jedynym dostępnym sposobem instalacji jest Click-to-Run (o ile wiem, dotyczy to tylko domowego i studenckiego Office 365, edycja firmowa pozwala już na skorzystanie z normalnego instalatora), który ma dosyć ograniczone możliwości (nie ma wyboru, jakie aplikacje chcemy mieć na dysku). W moim wypadku kończy się to tym, że Publisher czy Access marnują mi przynajmniej kilkaset megabajtów.  Zaletą natomiast jest praktycznie niewidoczna dla użytkownika aktualizacja. Co ciekawe, na komputerze z Windows 8 nawet nie musiałem się logować po instalacji – pakiet wykorzystał od razu konto systemowe (które mam połączone z kontem Microsoft). W wypadku edycji dla OS X trzeba było już podać swoje dane. Odbywa się to niestety po staremu (nie przez stronę internetową), więc jeśli korzystamy z dwustopniowego logowania konieczne jest wygenerowanie osobnego hasła.

To tyle w kwestii aktywacji subskrypcji Office 365 i instalacji pakietu. Ale ta subskrypcja oferuje jeszcze jedną bardzo ciekawą opcję – Office na żądanie (Office on Demand). O co chodzi? Po zainstalowaniu odpowiedniej wtyczki w przeglądarce, możemy uruchomić na dowolnym komputerze z systemem Windows aplikacje posiadanego przez nas pakietu Office poprzez ich streaming z serwerów Giganta z Redmond (razem z naszymi ustawieniami pobranymi z chmury). Wystarczy wejść na tę stronę i kliknąć ikonkę aplikacji, którą chcemy otworzyć. I nie ma tu żadnych ograniczeń w kwestii ilości komputerów. Muszę przyznać, że to bardzo wygodna rzecz. Mam ze dwa komputery pod swoją opieką, z których bardzo rzadko korzystam, ale czasem przydałaby się opcja uruchomienia na nich normalnego Worda czy PowerPointa. Teraz, o ile tylko działa połączenie z internetem, jest to możliwe. Trzeba tylko liczyć się z tym, że aplikacja może się przycinać jeśli nasze łącze nie jest zbyt szybkie.

Podsumowując, oferta Microsoft jest całkiem ciekawa pod względem oferowanych aplikacji i funkcji dodatkowych. Inną kwestią jest cena. O ile wypadku subskrypcji przeznaczonej dla studentów jest ona bardzo atrakcyjna, o tyle przy edycji dla użytkownika domowego opłacalność rocznego płacenia 350 zł (gdzie za nieco większe pieniądze otrzymamy pakiet na własność) może stać już pod znakiem zapytania.

Exit mobile version